Jak sobie poradzić na Islandii i nie stracić fortuny

Jak dolecieć?

Do niedawna tanie bilety na Islandię były prawdziwym rarytasem. Sytuacja znacznie się polepszyła dzięki wprowadzeniu bezpośrednich lotów do Keflaviku z Gdańska i Warszawy. Atrakcyjne ceny zarezerwowane są dla osób planujących wyjazd z dużym wyprzedzeniem, później bardzo szybko rosną. Warto też pomyśleć o karcie Wizz Discount, dzięki której można skorzystać z promocyjnej ceny – zniżki obejmują też ceny bagażu, a karta jest ważna przez rok.

My kupiliśmy nasze bilety jeszcze przed otworzeniem tych tras, także wybraliśmy przelot Easyjetem z Bristolu. Dzięki wykorzystaniu patentu krakowskiego (opis można znaleźć na fly4free) za 2 bilety + jeden nadawany bagaż zapłaciliśmy 784 zł. Co ważne, w cenach biletów Easyjet ujęty jest bagaż podręczny o sensownych wymiarach – spokojnie może to być plecak 45 litrów. Trochę gorzej poszło nam z szukaniem przelotu do Bristolu – niby Ryanair lata tam z kilku polskich miast, ale ceny były dość wysokie, a daty nie do końca nam się zgadzały. W końcu zdecydowaliśmy się na lot przez Londyn – tu zdecydowanie łatwiej było o dobrą cenę (wyszło nam ok. 250 zł/ os. z 1 dużym podręcznym i 1 nadawanym), a z Londynu do Bristolu można dostać się w trzy godziny Megabusem.

Kiedy i na jak długo?

Termin i długość wyjazdu zależy w dużej mierze od tego, w jaki sposób zamierzacie podróżować. My polecieliśmy na Islandię na przełomie czerwca i lipca i dla nas ten termin okazał się idealny. Trafiliśmy na całkiem znośną pogodę, a białe noce pozwalały nam na długie eksploracje wyspy. Zdecydowanie nie mamy w zwyczaju zrywać się skoro świt i bardzo doceniliśmy to, że mimo dłuższego zalegania w namiocie, wciąż byliśmy w stanie wiele zobaczyć.

Na podróżowanie z namiotem polecam letnie miesiące, ewentualnie druga połowa maja, chyba że macie do dyspozycji super sprzęt i niestraszne są Wam niskie temperatury. Jeśli ktoś jednak woli spać w hostelach, na pewno doceni fakt, że ceny przed sezonem (czyli przed czerwcem) są zdecydowanie niższe, to samo tyczy się wielu wycieczek. Z drugiej strony, jeśli planujecie wynająć samochód terenowy i zagłębić się także w interior wyspy, musicie liczyć się z tym, że część dróg może być zamknięta (my na przykład wybierając się w góry regionu Landmannaulagur, usłyszeliśmy, że droga prowadząca tam została otwarta dokładnie tego dnia, a i tak można dojechać tylko do pewnego miejsca).

O tłok nie ma się co martwić nawet w pełni sezonu – wyjątkiem są tu najpopularniejsze atrakcje jak: Złoty Krąg i Blue Lagoon (gdzie dobrze jest zarezerwować sobie kąpiel wcześniej). W większości odwiedzanych miejsc spotykaliśmy naprawdę garstki osób (a już szczególnie w interiorze).

Naszym zdaniem tydzień to minimum, jakie należy poświęcić na podróżowanie po Islandii, a i tak bardziej będzie to przypominało gonitwę niż napawanie się pięknymi krajobrazami. Nasz wyjazd trwał 11 dni i na pewno kiedyś jeszcze na tę wyspę wrócimy – przywieźliśmy ze sobą sporą listę miejsc do odwiedzenia na następny raz. Aż się boję pomyśleć, jak wyglądałaby ta lista, gdybyśmy nie trafili na epokę białych nocy!

 

Czy będzie bardzo zimno?

DCIM100GOPRO

Nieustający wiatr towarzyszył nam przez cały wyjazd

Nie ma co się oszukiwać – nieważne jaki wybierzecie termin podróży, zaręczam Wam, że będzie zimno. Koniecznie trzeba zabrać ze sobą wszystkie najcieplejsze ubrania – wiatroszczelne kurtki, ciepłe bluzy, bieliznę termiczną, chusty na szyję, rękawice narciarskie. Niegłupim pomysłem są spodnie narciarskie no i przede wszystkim czapka! Bez niej ani rusz, nawet śpi się w czapce.

Jeśli decydujecie się na spanie w namiocie, zabierzcie ze sobą śpiwór o temperaturze komfortu ok. 0°C, ewentualnie zainwestujcie w dodatkową, dogrzewającą wkładkę do śpiwora (np. Sea to summit – nie są tanie, ale warte swojej ceny).

Wiatr na wyspie bywa naprawdę szalony, zdarzają się tez ulewne deszcze, czasem przechodzące w grad. To nie znaczy, że na Islandii nie można się opalić! My mieliśmy spore szczęście i większość naszych dni na wyspie była pełna słońca (co nie znaczy, że wiatr nie dawał nam popalić).Krótko mówiąc – trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność. Zgodnie ze znanym powiedzeniem na wyspie: Nie podoba Ci się pogoda na Islandii? Poczekaj pół godziny, a na pewno się zmieni! Na gorsze… J

Waluta

Na Islandii płacimy w koronach islandzkich – 100 koron to ok. 3,2 zł. W większości miejsc spokojnie można płacić kartą (na stacjach samoobsługowych bez karty ani rusz), ale trochę gotówki warto ze sobą mieć.

Gdzie spać?

Islandia to prawdziwy raj dla tych, którzy lubią spać w namiocie. Znajdziecie tu sporo kempingów – standard i ceny są bardzo różne, w zależności od miejsca. Zazwyczaj jednak można liczyć na prysznic z ciepłą wodą (w niektórych miejscach dodatkowo płatny) oraz na kuchnię z lepszym lub gorszym wyposażeniem. Jeżeli chodzi o kempingi to ceny w sezonie wahają się od 1000 do 1800 koron za osobę (czyli ok.30-60 zł).

Oczywiście, najdroższy jest Reykjavik, ale ten kemping jest naprawdę luksusowy – przyjemna trawka, sporo łazienek, wiecznie ciepła woda bez ograniczeń (na ile pozwala sumienie), w pełni wyposażona kuchnia, ciepła stołówka i do tego WIFI J. Można tam też wypożyczyć rowery, uzupełnić braki w sprzęcie (półka free stuff), zgarnąć kilka folderów, a przede wszystkim rowerową mapę Islandii (bezpłatnie, samochodowa jest już płatna).

Mając ze sobą namiot na Islandii nie musimy się niczym przejmować, bo tak naprawdę możemy rozbić go prawie wszędzie. W praktyce nie jest to aż tak super proste, bo sporo terenu jest wygrodzonego na pastwiska, a część po prostu się nie nadaje na rozbicie obozowiska. W trakcie podróży na pewno jakaś klimatyczna miejscówka na nocleg na dziko wpadnie Wam w oko. Na wyspie istnieją też słynne górskie chaty i w razie konieczności  tzw. emergency huts w charakterystycznym pomarańczowym kolorze.

Jeżeli chodzi o hostele, pensjonaty i hotele to z nich nie korzystaliśmy, także możemy jedynie powtórzyć to, co sami słyszeliśmy wcześniej: w sezonie trzeba rezerwować noclegi ze sporym wyprzedzeniem, poza sezonem ceny spadają nawet o połowę, można też trochę zaoszczędzić, jeśli zdecydujecie się spać w śpiworze.

 

Jak zaplanować trasę?

Przed wyjazdem nie przygotowaliśmy sobie takiej stricte zaplanowanej trasy – gdzie, co i którego dnia. Wybraliśmy natomiast miejsca, które ze zdjęć najbardziej nam się podobały i które chcieliśmy koniecznie zobaczyć: każde z nas zrobiło listę 10 miejsc – część z nich się pokrywała, a przy pozostałych przeszliśmy do negocjacji J. Na tej podstawie rozrysowaliśmy sobie mapkę, żeby orientacyjnie zobaczyć jak wygląda rozmieszczenie tych punktów na wyspie. Od razu też założyliśmy, że pierwsze trzy dni spędzimy w Reykjaviku, aby zobaczyć miasto, okolice, a także Złoty Krąg.

Na kolejne 8 dni zarezerwowaliśmy samochód i tak naprawdę ustalaliśmy trasę z dnia na dzień. Tak jak większość osób zrobiliśmy objazdówkę główną drogą nr 1 (słynne The Ring), ale często skręcaliśmy  niespodziewanie gdzieś po drodze i wybieraliśmy mniej uczęszczane trasyJ Na Islandii wszystkie atrakcje są dobrze oznaczone i nie sposób ich przeoczyć. My sugerowaliśmy się przede wszystkim mapą, bo zauważyliśmy, że uwzględnia tylko część miejsc – zazwyczaj te rzeczywiście godne polecenia.

Gdzie wypożyczyć samochód? I jaki?

Na pewno warto wypożyczyć samochód – można trasę zaplanować według własnych upodobań, a wszystkie zorganizowane wycieczki są piekielnie drogie! Taki Złoty Krąg w sezonie kosztuje minimum 10.000 koron (ok. 300 zł), a tak naprawdę płacicie jedynie za transfery i przewodnika. Samochód przydaje się też w kryzysowych chwilach, gdy nie macie specjalnie żadnej wizji na nocleg lub stwierdzacie, że jest zbyt zimno, żeby rozstawić namiot. Spokojnie można spędzić noc w samochodzie (nam się taka przydarzyła), pamiętajcie tylko o tym, żeby wyłączyć światła (ach te białe noce!) – rano może Was spotkać przykra niespodzianka.

Szukając przed wyjazdem informacji, wiele razy spotkaliśmy się z opinią, że nie trzeba wynajmować samochodu terenowego, bo osobówką wszędzie się dojedzie. Rzeczywiście, jeśli planujecie zrobić jedynie objazd wyspy, zwykły samochód wystarczy. Nas jednak kusiło zahaczyć też o interior i zdecydowaliśmy się spróbować znaleźć terenówkę w sensownej cenie. Z miejsca odpadły wszystkie znane wypożyczalnie – oferty zaczynały się od 4500 zł, a to zdecydowanie przekraczało nasze możliwości. Przez chwilę szukaliśmy na portalu carrenters.is (coś w stylu airbnb w opcji samochodowej), ale nie udało nam się dogadać z żadnym właścicielem.

W końcu natknęliśmy się na polską wypożyczalnię: Icepole i reszta poszła już z górki. Zarezerwowaliśmy samochód na 8 dni za 80.000 koron (czyli ok. 2500 zł). Choć nasza złota strzała, Suzuki Grand Vitara, nie była najnowsza, bardzo dobrze spisywała się w trasie, mimo że czasem daliśmy jej popalić przy przekraczaniu rzek itp. Spokojnie można ją też wynająć przy większej liczbie osób – wtedy koszt zdecydowanie lepiej się rozkłada.

Czy na Islandii samochód terenowy jest potrzebny? Jeżeli planujecie jedynie klasyczny objazd wyspy, spokojnie można zostać przy samochodzie osobowym. My często skręcaliśmy w drogi oznaczone literą F – aby w nie wjechać trzeba mieć samochód z napędem na cztery koła. I raczej nie warto łamać tej zasady – zazwyczaj ta droga naprawdę jest nie do pokonania dla zwykłej osobówki, a gdzięś czai się na pewno jakaś rzeka do pokonania. Dobrze jest wcześniej postudiować mapę i sprawdzić, gdzie są miejsca, które Was interesują. Mimo że wynajem samochodu i paliwo sporo nas kosztowały, następnym razem też na pewno wynajmiemy terenówkę, bo tylko taki samochód pozwala dojechać do wszystkich niesamowitych miejsc.

Jeżeli chodzi o nawigację, doskonale sprawdziła nam się aplikacja maps.me, która działa offline – wystarczy jedynie wcześniej ściągnąć potrzebna nam mapę. Dodatkowo, czasem wspomagaliśmy się mapą rowerową, o której już wspominaliśmy wcześniej. Oznaczenia na drogach są całkiem niezłe. Jeżeli widzicie znak, że jakaś droga jest zamknięta, nie ignorujcie tego – zazwyczaj jest jakiś powód. Stacji benzynowych jest sporo – większość z nich jest samoobsługowa i płaci się wyłącznie kartą. W automacie trzeba włożyć kartę i następnie podać kwotę, za którą chcemy wlać paliwa. Dla nas pełen bak to było zazwyczaj ok. 11000 koron (ok. 340 zł).

 

Jak nie wydać fortuny?

Nie da się ukryć, że Islandia nie jest tanim kierunkiem. Da się jednak zorganizować fajny wyjazd, nawet jeśli nie macie akurat pod ręką kilku worków złota. Wyobrażam sobie, że można sobie tam zrobić dwutygodniowe wakacje za 10.000 zł (wtedy pewnie nie trzeba spać w czapce w namiocie). Można i za 1.000. Także każdy będzie miał takie wygody, na jakie sobie zarobi :). My zdecydowaliśmy się na droższy wynajem samochodu terenowego (koszt wynajmu osobówki to mniej więcej połowa podanej przez nas ceny). Byliśmy jednak bardziej oszczędni przy pozostałych elementach wyjazdu.

Przez zdecydowaną większość wyjazdu żywiliśmy się tym, co upolowaliśmy w Bonusie (słynny sklep z charakterystyczną świnką w logo – odpowiednik naszej biedronki). Ceny jedzenia są wyższe niż w Polsce, ale nie było z tym dramatycznie. Za porządne zakupy dla dwóch osób na kilka dni płaciliśmy nie więcej niż 150 zł. Aż wstyd się przyznać, ale nie byliśmy w żadnej porządnej restauracji. Korzystaliśmy jedynie sporadycznie z Subwaya i stołówek na terenie parków narodowych.

Jeżeli chodzi o atrakcje to sama baza jest bezpłatna. Właściwie prawie nigdzie nie trzeba płacić za wstęp. Słono kosztują dopiero wszystkie takie bajery jak chodzenie po lodowcu, wchodzenie do wnętrza wulkanu, oglądanie wielorybów, słynna kąpiel w Blue Lagoon itp. Jeśli któraś z tych opcji nie zmieści się w budżecie, to i tak będzie Wam się podobać. My zdecydowaliśmy się na dwugodzinny trekking po lodowcu w Parku Skaftafell (10.000 koron za osobę). To taki spacerek z rakami i czekanami z przewodnikiem, który sypie ciekawostkami i żartami. Teoretycznie nawet po takim lodowcu można chodzić bez przewodnika, ale bez znajomości terenu to jednak dość ryzykowna opcja.

Tak naprawdę koszt wyjazdu na Islandię zależy od determinacji. Spokojnie można zrezygnować z wynajmu samochodu i jeździć po wyspie stopem lub rowerem. Oczywiście, raczej nie liczcie na to, że pogoda będzie Waszym sprzymierzeńcem. Nam nasza wyprawa zamknęła się w 3500 zł na osobę – licząc przeloty, wynajem samochodu terenowego, paliwo, noclegi w namiotach, wszystkie atrakcje i bonusową dietę.

Czy warto?

Zdecydowanie tak, nawet nie ma nad czym się zastanawiać! Ogromne przestrzenie, widoki jak z innej planety, potęga żywiołów i sielskie krajobrazy – Islandia ma naprawdę wiele do zaoferowania! Darujcie sobie listy miejsc Must see, bo tam wszystko warto zobaczyć, a przede wszystkim trzeba czasami zboczyć z głównego szlaku, bo te piękne widoki najlepiej smakują, jak się ich nie dzieli z nikim (no dobra, owce się nie liczą). I nie ma co się obrażać na pogodę, bo taki już lokalny urok i tyle.  Nam po tym wyjeździe znacznie zmieniła się percepcja i skala zimna.

Jeżeli ten post Was ostatecznie nie przekonał, to koniecznie zajrzyjcie do Galerii

 

 

Brak komentarzy

Sorry, the comment form is closed at this time.