Birma praktycznie

O podróżowaniu po Birmie krąży wiele sprzecznych opinii. Jedni zachwycają się życzliwością mieszkańców, inni narzekają na wysokie ceny, naciąganie, wyłudzanie. Często można usłyszeć, że jest to zdecydowanie droższy kierunek niż pozostałe kraje Azji Południowo-Wschodniej. Wcale tak jednak być nie musi. Spędziliśmy w Birmie 3 tygodnie. Nasz dzienny budżet na 2 osoby zamknął się w 35 USD, wliczając w to już koszt wiz. Tę samą trasę można na pewno zrobić taniej. Można też i drożej. Niektórzy wyrokują, że czas fascynującej, odmiennej Birmy się już skończył, a ze względu na słabą infrastrukturę, nie jest w stanie konkurować o turystów z sąsiednią Tajlandią.

Naszym zdaniem prawda jest taka, że turystyczny szlak jest mocno ograniczony i obejmuje zaledwie kilka punktów: Rangun, Bagan, Mandalay, Hsipaw, Kalaw i Jezioro Inle. Od niedawna do tego grona dołączyło też Ngpali i wybrzeże. Nikt nie powiedział, że trzeba jechać właśnie tam, żeby zobaczyć coś ciekawego. To przecież ogromny kraj! Wciąż jest sporo miejsc, do których zaglądają nieliczni. Oczywiście, w niektórych z nich są wymagane pozwolenia, koszty podróży rosną. Ale nie we wszystkich. Wystarczy na chwilę wyrzucić z myśli wszelkie listy TOP10, popatrzeć na mapie, poszukać.

 

A jak zaplanować podróż? Poniżej garść najważniejszych informacji – mamy nadzieję, że pomogą!

Wiza

Birmańską wizę trzeba wyrobić przed wjazdem do Birmy. Są 3 sposoby, aby ją zdobyć: online, wysyłając dokumenty do ambasady w Berlinie lub już będąc w Azji w którymś z miast, gdzie znajduje się birmańska placówka. My załatwialiśmy formalności w Bangkoku i nie było z tym żadnego problemu. Do placówki najłatwiej dostać się z okolic Kho San Road tramwajem wodnym do Saphan Taksin i potem podjechać jedną stację kolejką lub przejść się (ok. 15-20 minut). Wnioski przyjmowane są od 9 do 12, nie trzeba niczego drukować i wbrew temu, co piszą wszyscy w internecie, nie warto przychodzić wcześniej. Będzie potrzebne zdjęcie i kopia paszportu – jeśli tego nie macie, można zrobić na miejscu. Koszt wizy to 800 bahtów.

W normalnym trybie dostaje się ją trzeciego dnia (składacie wniosek w poniedziałek i odbieracie wizę w środę). Jeżeli potrzebujecie odebrać wizę szybciej, musicie wpłacić dodatkową opłatę. Za wizę płaci się w dniu złożenia dokumentów. Paszporty można odbierać codziennie między 15.30 a 16.30.

Kiedy jechać

Najlepszy pod względem pogody jest okres od listopada do lutego/ marca. Wtedy też panuje pełnia sezonu turystycznego – więcej ludzi i wyższe ceny. Pora deszczowa zaczyna się w czerwcu i trwa do września/ października. W tych miesiącach niektóre miejsca mogą być niedostępne (np. wybrzeże), ale w większości kraju można podróżować bez problemu. Jest zielono i nie ma tak wielu turystów. Zdecydowanie najbardziej upalnym miesiącem jest maj. My byliśmy właśnie wtedy i jakoś przeżyliśmy. Ma to swoje plusy: nie ma problemów ze znalezieniem noclegu w rozsądnej cenie, nawet w największych atrakcjach nie ma tłoku. Minusy: niski poziom wody w Jeziorze Inle, co może trochę odjąć uroku wizycie w tym miejscu, od czasu do czasu zdarzają się burze i ulewne deszcze.

Na jak długo

Naszym zdaniem 2 tygodnie to absolutne minimum – krócej to gonitwa i męczarnia. Przy krótszym wyjeździe warto zaczynać i kończyć w różnych miastach (czyli np. przylot do Rangun i wylot z Mandalay). Jeśli czas Was nie ogranicza, zachęcamy do wykorzystania wszystkich 28 dni na odkrywanie tego kraju. Atrakcji nie zabraknie!

Pieniądze

W Birmie za większość rzeczy płaci się w kyatach. Obecnie 1.000 kyatów to trochę mniej niż 1 USD (a dokładniej 0,85). Wyjątkiem są noclegi – w wielu miejscach ceny podane są w dolarach (ale można zapłacić też w lokalnej walucie). Nie jest to jednak reguła. Przy płatnościach w dolarach część osób stosuje niekorzystny przelicznik, dlatego lepiej płacić w kyatach. Czasami trochę się czepiają o stan amerykańskich banknotów, ale jeżeli powiesz, że nie masz innego, to temat się skończy. Nie wymienialiśmy pieniędzy, kyaty wyciągaliśmy z bankomatów (doliczana prowizja w różnej wysokości w zależności od banku).

Przykładowe ceny:

Woda: 1,5l – 300

Piwo w knajpie: 500-1.500 (lane), 1.000-2.000 butelka 0,66 Myanmar

Pokój dwuosobowy: wszystkie nasze noclegi kosztowały max 18 USD. Warunki i standard były jednak tak różne, że rozpiszemy to bardziej szczegółowo w punkcie o noclegach.

Przejazd Rangun – Bagan: 15.000

Wstęp do Bagan: 25.000

Skuter elektryczny w Bagan: 5.000 za 24h

Wypożyczenie roweru w Bagan: 1000 za dzień

Wypożyczenie roweru w Lonton: 5000 za dzień

Wstęp na teren Jeziora Inle: 12.500

Łódka nad jeziorem Inle: 12.000

Jedzenie w lokalnych knajpkach: 1.000-2.000 za danie

Noclegi

Baza noclegowa w Birmie spotyka się z częstą krytyką. Że ograniczona, za drogo, brudno i kiepskie warunki. Sytuacja chyba jednak zmienia się na lepsze, bo my naprawdę nie mieliśmy na co narzekać. Standard i ceny są bardzo różne.

W Rangun – w Mahabandoola płaciliśmy 12 USD za pokój bez okna i ze wspólną łazienką, ale czysty, z klimatyzacją i w miarę działającym WIFI. W Bagan nasz najdroższy nocleg, ale warty polecenia – Shwe Nadi: 18 USD za duży, jasny pokój z wiatrakiem, wspólną łazienką, WIFI i obfitym śniadaniem. Można zarezerwować wcześniej na booking.com. W Lonton – 14.000 za prosty pokój bez żadnych wygód i wspólną łazienką, za to z rewelacyjnym widokiem na jezioro. W Hsipaw – na dworcu zgarnął nas darmowy pickup od Mr Charles Guesthouse – 14 USD za pokój ze wspólną łazienką, WIFI, wiatrakiem i świetnym śniadaniem, którym najadał się nawet Jacek. Nad Jeziorem Inle spaliśmy w Win Nyunt Inn – bardzo przyjemne miejsce! 14.000 za pokój z łazienką, WIFI, wiatrakiem i śniadaniem. Teoretycznie najtańszym miejscem jest 999 Guesthouse – 12.000 za pokój z łazienką na zewnątrz, bez WIFI i bez śniadania. Pan zażyczył sobie nawet dodatkowej opłaty za wiatrak (1.500 za dzień!), co naszym zdaniem przy majowych upałach jest absurdalne.

 

Transport

Odległości w Birmie są dość duże, także często wybieraliśmy autobusy nocne. Nigdy nie korzystaliśmy z opcji VIP, bo nie widzieliśmy takiej potrzeby. Nasz najdroższy przejazd to z Hsipaw nad Jezioro Inle (16.000 z pickupem z hostelu). Bilety można kupować w różnych miejscach i ceny zazwyczaj się różnią – dlatego warto trochę poszukać i popytać. Bardzo często pickup jest w cenie, co jest dość dogodne. Standard autobusów jest całkiem niezły. Zawsze przydaje się cieplejsza bluza – włączona na wysokie obroty klimatyzacja wychłodzi każdego. Zazwyczaj w trakcie przejazdu dostaje się wodę, a w trakcie nocnej przerwy wilgotne chusteczki i szczoteczkę do zębów.

Żeby jednak nie było, że to taka elegancja-Francja to, co bardzo przeszkadza to głośne teledyski oraz głupkowate programy, a także odgłosy współpasażerów. Wielu Birmańczyków nie jest w stanie się powstrzymać od żucia betelu także w trakcie trasy i od czasu do czasu spluwają sobie do woreczka. A żeby się dobrze splunęło, najpierw trzeba sobie porządnie charknąć. Na każdym przystanku wszyscy obowiązkowo zaopatrują się w rozmaite przekąski, które potem z apetytem wcinają. Niestety, mają słabe żołądki i jak tylko autobus wejdzie w ostrzejsze zakręty, woreczki idą w ruch i zaczyna się rzygająca symfonia. Polecamy chociaż raz spróbować podróży birmańskim pociągiem. Bilety w najniższej klasie są bardzo tanie. Jeżeli wolicie podróżować z większymi wygodami, możecie zdecydować się na Upper Class lub wagon sypialny.

 

Jedzenie

Na ten temat też znaleźliśmy w internecie sporo narzekań, dzięki czemu na miejscu spotkała nas miła niespodzianka. Choć początki w Rangun nie były zbyt obiecujące, później było coraz lepiej. Przede wszystkim ucieszyła nas spora ilość rozmaitych sałatek – z pomidorów, fermentowanych liści herbaty, ziemniaków… Wszystkie pyszne! Dania mięsne rzeczywiście wzbudzają mniej emocji – często okazywało się, że tego mięsa w nich niewiele. Warto spróbować tradycyjnej kuchni stanu Shan – odnaleźć w niej można wpływy chińskie. Za posiłki zazwyczaj płaciliśmy 3.000-5.000 kyatów już z napojem (piwem, owocowym shakiem lub lassi). Najwięcej – 11.000 zapłaciliśmy w nepalskiej knajpie w Nyung Shwe. Ceny dość wysokie, ale jedzenie pyszne!

 

Internet

W większości większych i bardziej turystycznych miast hostele i knajpy oferują dostęp do WIFI, ale jakość połączenia jest bardzo różna. Można sprawdzić Facebook, napisać maila, ale wgrywanie zdjęć może potrwać znacznie dłużej. My dokupiliśmy sobie też kartę SIM operatora Telenor (1.000 kyatów) i dwa razy kupiliśmy pakiet internetowy 1,25 GB za 7.000 kyatów.

Nasza trasa

Na mapce poniżej zaznaczyliśmy miejsca, które odwiedziliśmy w trakcie naszych 3 tygodni w Birmie. Jest ich całkiem sporo, ale teraz zaplanowalibyśmy ten wyjazd inaczej. Przede wszystkim zamiast lecieć do Rangun pojechalibyśmy tam drogą lądową, zahaczając po drodze o Dawei, Mawlamyine i Bago. Kupiliśmy bilety w promocji i wydawało nam się, że to super sprawa, ale tak naprawdę okazało się sporym ograniczeniem. Zabrakło nam też czasu w Mandalay – spędziliśmy tam zaledwie kilka upalnych godzin. Zamiast autobusem wolelibyśmy dojechać do Hsipaw pociągiem przez słynny wiadukt Gokteik. Niestety, pociąg jeździ tylko raz dziennie i wyjeżdża z Mandalay o 4 rano. Nie mieliśmy szansy złapać go, wracając z Lonton o 8 rano.

 

 

Chcesz dowiedzieć się więcej o Birmie? Zajrzyj tutaj:

Mingalaba Birma

Magia Bagan

Opowieść o birmańskich pociągach

Sielanka nad jeziorem Indawgyi

Trekking w birmańskich wioskach

Jezioro Inle

 

Post został przygotowany na laptopie marki

 

 

 

 

 

Brak komentarzy

Sorry, the comment form is closed at this time.